O szukaniu pracy słów kilka
Kilka miesięcy temu postanowiłem zmienić pracę, na taką która pozwoli mi bardziej się rozwijać i też otworzy przede mną jakieś nowe wyzwania. Z racji, że miałem konkretnie sprecyzowane wymagania przeszedłem kilka rekrutacji i o tym chciałbym napisać kilka słów.
Dlaczego zmiana?
Zacząłem myśleć o zmianie dlatego, że chciałem ciekawszych, ambitniejszych projektów, więc miałem ten komfort, że nie szukałem nowej pracy w pośpiechu, łapiąc pierwszą, lepszą, tylko czekałem spokojnie na satysfakcjonującą ofertę, a atmosfera w obecnej pracy była na prawdę super, więc pracowało się bardzo fajnie, jedyna kwestia właśnie rzeczy jakie dostawałem do zrobienia.
Tajemnicza firma
Jedna firma po prostu pobiła wszelkie moje wyobrażenia o rekrutacji. Wysłałem do nich CV w odpowiedzi na ogłoszenie, następnie po kilku dniach telefon od rekrutera, kilka luźnych pytań i umawiamy się na zadanie testowe. Jednak w umówionym terminie zero odzewu, dopiero po moim mailu, że jest to zachowanie niepoważne, rekruter próbuje się umówić ponownie, jednak już wtedy wydało mi się to jakieś dziwne, więc po prostu odmówiłem.
Kolejna odpowiedź od tej samej firmy po miesiącu, tym razem od innej osoby, ale po prostu komunikacja powala. Notoryczne zadawanie tych samych pytań:
- jakie projekty realizowałem?
- jaka stawka?
- w czym programuje?! 😀
Oczywiście na moje pytania już odpowiedzi nie dostałem, a chciałem po prostu dowiedzieć się o co dokładnie chodzi, przy czym mam pracować, skoro pytają nawet w czym programuje. Dostałem natomiast zadanie testowe, po którym stwierdziłem, że to nie jest praca jakiej szukam. Zadanie polegało na pobraniu kursów walut i wpisanie ich do bazy danych, a następnie wyświetlenie jakiejś tam średniej z kilku dni, przewidywany czas wykonania – 1 godzina. Według mnie takie zadanie jest bezsensowne i nic wartościowego nie sprawdza, bo wykonanie takich czynności każdy po niewielkiej nauce programowania potrafi zrobić, a sądząc po czasie wykonania nic sensowniejszego niż prosty skrypt realizujący kolejno dane czynności to nie będzie, a gdzie jakieś wzorce projektowe, projektowanie architektury, przestrzeganie zasad programowania obiektowego?
Co ciekawe ostatnio dostałem od nich ofertę „Programista C++”, gdzie c++ niby znam, ale nie mam w CV wpisane, bo nie znam na tyle, żeby w tym pracować.
Miliony zadań testowych
Większość firm wysyła swoje zadania testowe, gdzie często na porządne ich wykonanie trzeba trochę czasu poświęcić. Według mnie jeśli ktoś wysyła jakieś przykłady projektów, konto github, na którym coś jest, często podobne rzeczy do zadań, to jaki jest sens wymuszania zrobienia tego konkretnego zadania dla danej firmy? Wiem, że firmie jest łatwiej pewnie ocenić kandydatów jeśli robili dokładnie to samo, ale z drugiej strony jest to jednak marnowanie czasu. Przez takie coś musiałem właśnie z niektórych firm zrezygnować, bo nie byłem w stanie się wyrobić.
B2B vs UoP
Odpowiadając na oferty zwykle pisałem, krótki opis o mnie, załączałem CV, linki do githuba, linkedin, bloga oraz podawałem swoją stawkę na UoP, podając, że ewentualnie możliwe B2B, w zależności od stawki. Po moim jednym zgłoszeniu miałem jedną rozmowę z rekruterką do pewnej firmy, umówiliśmy się na zadanie testowe. Po przesłaniu rozwiązania umówiliśmy się na kolejną rozmowe, tym razem oprócz rekruterki miał być dodatkowo CTO. Do tego momentu oprócz dziwnych pytań, o których napiszę niżej, nie mam żadnych zastrzeń, było spoko, ludzie też bardzo przyjemni.
Po tej rozmowie jeszcze pytano mnie czy nie byłoby możliwości, abym przyjechał na jeden dzień do tej firmy (jakieś 400km ode mnie, szukałem pracy zdalnej), dla mnie to żaden problem, ale potrzebuje konkretów, co, jak i za ile? Ok, to umówiona następna rozmowa z kimś wyżej. W między czasie dostaję jeszcze jeden telefon od rekruterki z kilkoma pytaniami, między innymi odnośnie B2B, mówię, że żaden problem, tylko kwestia dogadania stawki.
Czas na rozmowę z kimś ważniejszym, okazuje się, że też techniczny gość, więc pojawia się sporo pytań technicznych w zasadzie to samo co na rozmowie z CTO. Wszystko przebiega ok, to czas porozmawiać na temat pieniędzy i tutaj rozmawiamy o B2B, bo tak firmie jest lepiej itd. Dla mnie spoko, tylko jaka stawka i tutaj pojawia się pewien problem, bo gość mówi, że wszystko wyjdzie mi tak jak na UoP, więc nic na tym nie stracę, a mogę zyskać nawet.
Ostatecznie miałem dostać dokładną kwotę na maila. Okazało się, że chcą mi dać na B2B tak, żeby wyszło to samo na rękę co chciałem przy UoP. Liczone oczywiście z małym ZUSem oraz bez kosztów księgowej itp. Trochę mnie to wkurzyło, bo poświęciłem na nich kupę czasu, a tutaj taki cyrk. Napisałem zgodnie z prawdą, że taka stawka to jest po prostu żerowanie na ludzkiej naiwności, bo kto wybierze taką ofertę. Dużo bardziej opłacało mi się pracować nadal w tej samej firmie, niż przyjmować taką ofertę. Po moim komentarzu wielka obraza, że taką świetną ofertę odrzucam, a przecież na B2B mogę tyle rzeczy w koszty wrzucić i w ogóle przedsiębiorczości się nauczyć, a poza tym to chciałem się rozwijać itd. Czasem nie warto wspominać o tym rozwoju, bo później jest to wykorzystywane przeciw nam, chyba, że trafimy na ogarniętych ludzi, którzy wiedzą, że rozwój pracownika to nie tylko zysk dla niego, ale również dla firmy.
Odnośnie B2B vs UoP polecam przeczytać te dwa artykuły:
- Samozatrudnienie, czyli ile można oszczędzić przechodząc z etatu na fakturę
- Chcesz zostać rekinem biznesu? Na co zwracać uwagę wybierając B2B
Brak odpowiedzi
Przy odpowiadaniu na oferty nie podoba mi się kwestia, kiedy firma nie daje jakiejkolwiek odpowiedzi. Jak do mnie piszą rekruterzy z różnymi ofertami to zawsze staram się dać odpowiedź typu „Dziękuję, ale nie jestem zainteresowany”.
Brak widełek
Niektórzy mają podejście, że zarobki nie powinny być jawne, jednak wydaje się, że większość skłania się jednak ku podawaniu widełek w ogłoszenia. Powinniśmy szanować czas swój i innych ludzi, dlatego dobrze jest wiedzieć przed uczestnictwem w rekrutacji jakie są opcje finansowe na danym stanowisku. Absurdem jest kiedy odnosząc się do konkretnej oferty, firma nie jest w stanie podać zarobków, to kiedy o tych zarobkach będziemy dyskutować? A rekruterzy, którzy nie są w stanie podać widełek ani nazwy firmy podczas rekrutacji to już nie wiem na co liczą. W przypadku braku widełek, zawsze można podeprzeć się jeszcze prestiżem pracy w danej firmie i opcją rozwoju, tyle, że tak na prawdę pracujemy, rozwijamy się po to, żeby zarabiać. Wiadomo, że są też pasjonaci, którzy rozwijają się niekoniecznie kierowani motywacją finansową, sam zaliczam się raczej do takich osób, a wraz ze wzrostem umiejętności, większe zarobki to po prostu przyjemny dodatek. Tylko należy sobie uświadomić taką rzecz, że rozwijać się można również na własny rachunek, niekoniecznie pracując dla kogoś, także opcja finansowa jest raczej najważniejszą kwestią. Oczywiście na wybór danej pracy wpływają też inne czynniki: metodyka pracy, atmosfera, struktura firmy, inne korzyści.
Głupie pytania
Śmieszą mnie też te głupie pytania rekruterów:
- Gdzie się Pan widzi za 5 lat?
- Jakim zwierzęciem chciałby Pan być?
Udało mi się trafić na rekrutację z takimi pytaniami, co one w ogóle wnoszą to nie mam pojęcia, ale to było podczas tej rekrutacji, o której pisałem odnośnie B2B i UoP, więc pewnie przez to tak długo trwała.
Komentarze innych
Na facebooku jest sporo grup, gdzie wrzucają posty ludzie szukający pracy, często podają stawkę, więc oczywiście pojawiają się jakieś komentarze, że za dużo, za mało, od innych oczywiście świetnie znających drugiego człowieka i potrafiących go obiektywnie ocenić. Śmieszy mnie takie komentowanie stawek, bo prawda jest taka, że te osoby zweryfikuje rynek, a nie ludzie z komentarzy. Jeśli ktoś jest za drogi to pracy nie znajdzie, obniży wymagania. A może po prostu ma już pracę za podobne pieniądze, więc szuka czegoś lepiej płatnego, więc jeśli lepszej posady nie znajdzie, to zostanie przy tym co jest.
Podsumowanie
Po spokojnym szukaniu nowego zajęcia, pracę w końcu udało mi się zmienić w bardzo przyjemny sposób, bez zbędnych pytań, bez zadań testowych, same konkrety.
Spotkalem sie z podobymi sytuacjami pare razy. Mylenie imion, technologii albo zapominanie telefonu i potem brak kontaktu.
Sam pomysl zadania rekrutacyjnego jest bardzo fajny. Ale jak sie ma czasem 2 – 4 rekrutacje naraz, to niestety juz nie jest tak wesolo i mialem sytuacje niestety ze rekruterzy nie potrafili tego zrozumiec.
Bardzo ciekawy wpis – pokazuje parę rzeczy od strony praktycznej.
Odnośnie pytań typu „Jakim jesteś zwierzęciem?” – są to pytania sprawdzające kreatywność i osobowość na wzór pytań stawianych kandydatom w Google, Apple itp. Osobiście polecam książkę „Czy jesteś wystarczająco bystry by pracować w Google?” – tak pojawiają się pytania badające logiczne myślenie/kreatywność/osobowość (niektóre faktycznie są bezsensowne…) jak np. Jak policzyłbyś ile przeczytałeś książek? Jaki jest kąt pomiędzy wskazówkami zegara o godzinie 15:15? Zmniejszasz się do rozmiarów pięciogroszówki i zostajesz wrzucony do miksera, którego ostrza ruszą za minutę. Co robisz?
Spoko Google, Apple, Netflix firmy, w których praca to pewnego rodzaju prestiż i przy rekrutacjach wałkują kandydatów jak mogą, żeby wydobyć nie tylko wiedzę techniczną, ale też sprawdzić kandydata pod kątem wyobraźni, logicznego myślenia, bo obstawiam, że wiedzę techniczną większość kandydatów może mieć bardzo podobną. W każdym razie i tak wątpię czy te pytania są jakkolwiek miarodajne.
Jednak niektórzy próbują ich naśladować robiąc to po prostu nieudolnie, bo zadają pytania niby badając kreatywność, zdolność abstrakcyjnego myślenia, a okazuje się później, że praca polega na klepaniu CRUDów czy innych prostych rzeczy, żadnych ambitnych problemów do rozwiązania. Co z resztą widać po zadaniach testowych jakie wymyślają.
„Gdzie się Pan widzi za 5 lat?” nie jest wcale takim głupim pytaniem, pozwala zorientować się w kilku sprawach:
– czy kandydat planuje świadomie swoją przyszłość
– czy ma przemyślaną ścieżkę kariery – np. chce za kilka lat odbić w kierunku zarządzania projektami, a może chce rozwinąć się w konkretnych technologiach
– jeśli kandydat ma jasno zadeklarowane cele na przyszłość, to czy są spójne z wizją rozwoju firmy, a może na wprost wskazują, że taka osoba nie zagrzeje u nas długo miejsca
Reszta artykułu bardzo spoko, może otworzy trochę oczy rekruterom. Jeszcze odnośnie komentarzy innych, to nazwałbym to plagą, ja kiedyś wystawiłem ogłoszenie na deva na jakiejś grupie, to dostało mi się, że wpisałem wolne weekendy. Mam wrażenie, że niektórzy tylko czekają, żeby komuś wbić szpilę, tyle że co to wnosi? Jak sam autor napisał – rynek wszystko zweryfikuje.
Tylko faktycznie wolne weekendy dziwnie brzmi 😀 To jest raczej standard.
Niekoniecznie, znam firmy, które czasem przetrzymują devów w weekendy bo deadline. Są firmy, gdzie są dyżury weekendowe i nocne, bo support idzie na cały świat. W Warszawce są nawet tacy, co się jarają siedzeniem w niedzielę w biurze 😉 Nie dałem tego przez przypadek, ale już wiem, że taka pierdoła potrafi urazić nasze krajowe gwiazdeczki kodu. Niestety mamy strasznie rozkapryszone środowisko, piszę to zarówno z perspektywy osoby, która zatrudnia devów, jest devem i współpracuje z innymi, jak i klientów, którzy rzadko potrafią się dogadać z devem.
To zadanie z walutami brzmi znajomo, chociaż do firmy od której je dostałem nie pasuje C++. Chyba, że zmienili profil. Czy nazwa firmy zaczyna się na P i mają kilka biur w Polsce?
Kilka biur w Polsce się chyba zgadza, ale P nie pasuje 😉